Nie wiem jak Was, ale mnie osobiście drażniła szalenie główna bohaterka, jak i jej przyjaciel Tyler bo wymagali od innych bycia fair, bycia poprawnym politycznie pod każdym względem i nie wiadomo czego jeszcze, a sami nie byli święci i jakoś tego nie widzieli. Np. choćby ona chcąc awansować robiła wszystko tak, jak jej szef zagrał, mając jednocześnie w dupie nawet (niby) najbliższe jej osoby! - same wyrzuty sumienia nie wystarczą skoro i tak nadal robiła to, co robiła i tak naprawdę ogarnęła się po tym, gdy nie dostała awansu - wtedy dopiero się porządnie przyłożyła do tego by odzyskać przyjaciół - wcześniej niby się starła, ale mimo wszystko awans wciąż stawiała na pierwszym miejscu. Tak naprawę w całym tym serialu polubiłam tylko Rachel i Dana (bo byli sobą) oraz Justina.